58
Już miałam zasnąć, bo poza paroma urywanymi wtrąceniami z
mojej strony opowiadanie Maćka nie wymagało absolutnie żadnych poprawek, ale na
koniec postanowiłam już konkretnie wtrącić swoje trzy grosze:
- …i to właśnie Maciek załatwił mi tutaj pracę, kiedy
wyrzucili mnie z redakcji. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. No, i tak się
poznaliśmy, i chyba nawet zaprzyjaźniliśmy od tego czasu. – rzuciłam mu wymowne
spojrzenie niosące w sobie przesłanie, że ta przyjaźń to jednak jest coś
większego i poważniejszego, niż mogłoby się zgromadzonym wydawać, oraz, że
należy już skończyć tę pogadankę, bo inaczej to nam się tutaj leżakowanie w
pozycji siedzącej ustalonej zrobi, naprawdę.
- To takie
niesamowite! – klasnęła w dłonie pani Helena, której zawtórowała podekscytowana
ciotka. – Nigdy bym sobie nie wyobraziła, że wy się możecie skądś znać!
Doprawdy, to takie ciekawe.
- Zaiste, moje drogie panie. Niecodziennie zdarzają się takie
przypadki. Ale przyznaj, kochanie – rzekł, ujmując w rękę dłoń swojej żony – że
my poznaliśmy się w równie idiotycznych okolicznościach.
- O, tak! Wyobraźcie sobie, moi kochani, że ja z Heniem
poznaliśmy się w kolejce po pralki automatyczne…
I tutaj nastąpiła kolejna tego wieczoru „szalenie ciekawa”
historia. To już jednak zbyt wiele na moje nerwy i moją głowę. Zaczęłam więc
kombinować, jak by się tutaj zmyć, możliwie najszybciej.
Po jakimś
momencie, gdy już uporałam się z umieszczaniem w koszach zmywarki wszystkich
brudnych naczyń, a zegar kuchenny cicho wybełkotał dziesiątą, w pokoju zrobiło
się niejakie poruszenie. Ciotka podrzuciła jeszcze kilka talerzy i
poinformowała mnie, że Maciek dostał jakiś ważny telefon i musi pojechać do
domu, przygotować jakieś dokumenty, bo rano wylatuje do Oslo. Cóż, pomyślałam,
trzeba z tym coś zrobić, bo faktycznie gotowy wyjechać i nie odezwać się do
mnie w tej materii ani słowem. Zapaliłam więc światło w przedpokoju, a ciotka
wyprowadziła gościa z pokoju :
- Dziękuję bardzo serdecznie. To był naprawdę miły wieczór.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję, pani Wando – szarmancko wdzięczył się Maciek,
całując dłoń ciotki.- Tobie również dziękuję, Luśka. Dawno nie spędziłem tak
przyjemnego i rodzinnego wieczoru. Do zobaczenia na jakiejś kawie na mieście,
jak tylko wrócę.
- W porządku, nie ma sprawy. Ja też się dobrze bawiłam.
Zwłaszcza, kiedy opowiadaliśmy nasze interesujące przygody – zaśmiałam się
wdzięcznie.
- No, a więc do rychłego zobaczenia, Macieju. Pamiętaj, że
spotykamy się tutaj przy okazji moich imienin, tak, jak zostało to już
ustalone. - dorzuciła rozradowana ciotka.
- Oczywiście, pamiętam doskonale. No, to żegnam raz jeszcze.
Do zobaczenia – złapał klamkę i dyskretnie rzucił mi wymowne spojrzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz