sobota, 12 kwietnia 2014

Wiolonczela i sztuki. Kawałek ósmy



 Kawałek ósmy...

Po zdobyciu podjazdu i osiągnięciu drzwi, Gerta była pewna już tylko jednego. Chociaż, czy na jednym właściwie musiało się skończyć? Do rana było kilka godzin, które należało wykorzystać tak, by dać się wykorzystać możliwie najbardziej, będąc jednocześnie niewyczerpanym źródłem rozkoszy dla drugiej strony łóżka.
            Gerta grzecznie podążała za swoim przyszłym oprawcą, z uwagą słuchała opowieści o kolejnych elementach mieszkania, choć cały zasób jej cierpliwości dawno się wyczerpał i właściwie nic, poza przejściem do rzeczy, nie było w stanie Gerty zainteresować. Była jednak miła. Każdy kąt w mieszkaniu wydawał jej się idealnym miejscem do rozpoczęcia przedstawienia. Wobec tego Gerta nie mogła się doczekać, kiedy snujący się przed nią penis wskaże miejsce, w którym będzie się miała rozebrać i czynić to, co należy. Narastający, pulsujący ból jej wygłodniałej płci stawał się cholernie niewygodny, toteż zastanawiała się Gerta, jak mogłaby przyspieszyć proces poszukiwania odpowiedniego legowiska. Ponieważ rodzina Arnolda znajdowała się aktualnie w alpejskim położeniu, razem z nartami, nie stanowiło to szczególnego problemu.
            Arnold zapytał, czy ma ochotę się czegoś napić, ta Gerta. Ona w odpowiedzi podeszła do niego, położyła swoją dłoń na jego dzielnym rumaku, po czym ścisnęła z właściwą sobie gracją. Majsersztyk, proszę Państwa! Robiła to już tyle razy, że w ciemno można by postawić na nią kilka euro, gdyby brała udział w zawodach ściskania pały. Arnold przestał nalegać na herbatę. Zaczął zachęcać Gertę do pozbawienia się papierka, przy użyciu swoich własnych rąk. Gerta wyglądała apetycznie, jak świeżutka szwajcarska trufla, dopiero co zawinięta w kolorowe, połyskujące opakowanie. Arnold nie. Nosił za duże, sztruksowe spodnie, wielką flanelową koszulę w ohydną kratę, pod którą wkładał sprany podkoszulek. Nic ciekawego. Opakowanie Arnolda nie pozwalało na analizę zalet i szczegółów jego anatomii, o wpatrywaniu się w pośladki należało zapomnieć. Gerta więc, nie posiadając szczególnego wyobrażenia na temat opakowanej powierzchni Arnolda, przystąpiła to odwijania kolejnych kolorach folii. Szybko pozbawiła chłopaka warstwy zewnętrznej i przekonała się jednocześnie, że niezły będzie mężczyzna, z którym za chwilę pójdzie do łóżka i o krok dalej.
            Arnold rzucił Gertę na łóżko w pokoju, jak się zdawało, gościnnym. Pod oknem. W świetle księżyca ściągnął z niej ostatnie elementy opakowania, pozbawiając osłony ostatnie części ciała Gerty. Masz? A Ty? Nie. To nic, trudno. Na pewno? Tak, do cholery! A bierzesz? Zwariowałeś? Okej…
            Wcisnął się w Gertę z siłą wodospadu. Tak rozpoczął się pierwszy akt dzieła rozpusty i zniszczenia. Ale o tym Gerta jeszcze w ogóle nie wiedziała. Arnold wjechał na autostradę płci Gerty, zmieniając rytmicznie pasy, to przód, to tył. W międzyczasie Gerta użyła swoich ust, subtelnych i wprawnych w swej profesji, by dzielny rycerz Arnolda czuł się jeszcze lepiej. Objęła go ustami i doprowadzała prawie do wrzenia, zapewniając rytmiczne ruchy głową i zabawiając językiem. Nie rozmową. Bij, zabij! Na Moskwę! Rycerz urastał w siłę, stając się jeszcze groźniejszym przeciwnikiem, z którym otworzy ciała Gerty musiały sobie doskonale radzić. Nie zawiodły, a jakże. Arnold obracał Gertę w palcach, traktując ją swoją obrzmiałą pałą, przed dobre trzy godziny. We wszystkich możliwych konfiguracjach, na wszelkie sposoby. Noc grzechu była tego warta. Jeździec bez głowy wybawił się lepiej niż na niejednym sylwestrze. Gerta chyba czuła się dobrze z tym, co zrobiła. Raczej z tym, co zrobił z nią Arnold.
            Zabawa skończyła się około szóstej nad ranem. Arnold, widocznie zmęczony w świetle zaistniałych wydarzeń, zasnął po prostu. Gerta, która ciągle zasnąć nie mogła, wstała cicho, nałożyła w odpowiedniej kolejności całe opakowanie, po czym wyszła niepostrzeżenie z domu, w którym został jej rolnik z pługiem. Wróciła do Rosy, gdzie położyła się spać, w przygotowanym dla niej łóżku. Taki koniec. Ależ nie, Gerta nie jest z takich nie zapobiegliwych dziewcząt. Nie mogłaby przecież pozwolić, by przygoda z Arnoldem tak szybko dobiegła końca. Zostawiła mu swój numer telefonu na nocnym stoliku. Była przekonana, że się do niej odezwie. I, jak się okaże, wcale się nie myliła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz