sobota, 15 marca 2014

Wiolonczela i sztuki. Kawałek szósty

Kawałek szósty...




            Około godziny dziesiątej sylwestrowego wieczoru, co było porą bardzo wczesną, sytuacja na froncie zaczęła robić się coraz bardziej przyjemna. Niektórzy nawet mogliby powiedzieć, że przyziemna. Zwłaszcza taki jeden, o imieniu Marinus. Temu to się poszczęściło! Kieliszki przelatywały mu przed twarzą lotem błyskawicy. Nawet nie zdążył skupić wzroku na żadnym z nich. Silnie i ochoczo pracował prawą ręką, zupełnie jakby się masturbował. Biedaczek. Skończył szybko i w rezultacie wylądował na prywatnej audiencji u jednookiej księżniczki w bieli, w asyście rolki papieru. To i tak sukces, biorąc pod uwagę, że na którymś z poprzednich tego typu wydarzeń towarzyskich obudził się we własnych rzygach na środku pokoju. Komiczne. Nie, koszmarne raczej. Zwłaszcza szorowanie dywanu o świcie w wielkim oschłym kleksem we włosach. Bardzo dla niego nieprzychylnym.

            Gerta udzielała swojej towarzyskości na prawo i lewo, oraz z góry na dół. Śmiała się, rozmawiała, wylewała z siebie słowa i radosne spostrzeżenia z siłą wodospadu. To dziwne, bo Gerta, choć bądź co bądź błyskotliwa, z takim temperamentem wylewała z siebie zwykle na ogół coraz wyższe dźwięki mniej lub bardziej religijnych pieśni. W wolnych chwilach wylewała z siebie także orgazmy, ewentualnie symulowane spazmy ekstazy. Idąc tym tropem, nastała jedenasta wieczorem. 

            Gerta przygasła, poniekąd z winy kolejnych kieliszków czerwonego wina, którego zapasy systematycznie kurczyły się. Zastanawiający jest wpływ na to całe zamieszanie osoby Arnolda. Facet po prostu lubił wino. I seks. Ale Gerta jeszcze tego nie wiedziała. Doprawdy? W pewnym momencie nastąpiła roszada partnerów. Kieliszki w dłoń i tam-tadam! Gerta zmieniła pokój, Arnold zmienił rozmówcycki. 

            Gerta postanowiła się koniecznie wyżalić. Jakby mało jej było wodospadu słów i koniecznie musiała wydać na świat wodospady łez. Poszło o Karla, a jakże! Tak się biedna stęskniła, że aż jej się uda zbiegły z wrażenia. Same chyba się pogubiły w tej sytuacji. Na kogo wypadnie na tego bęc! Tak, padło na Tila. To taka chwila dla Tila, myśli Gerta. W pokoju gościnnym, gdzie światło jeszcze nie doszło do siebie, mozolnie usiłując wspiąć się w rytmie ruchów frykcyjnych samby de Janeiro na piedestał. Na sufit po prostu. No, nieważne, ważne że było ciemno. I tak rozmawiali. Gerta wypłakała sobie oczy i co tam w nich miała szczerego, opowiadając jak to podle potraktował ją Karl oraz jak bardzo ona go kocha. I właściwie najchętniej jutro by się z nim spotkała, ale niestety nie potrafi sobie tego wyobrazić. Z jej słów jasno wynikało, że największą ochotą Gerty w tej akurat chwili jest: rozebrać się, dosiąść Karla, a potem skatować mu twarz, ukręcić łeb i splunąć. Taki bieg na dochodzenie, gdzie finał jest tuż przed metą. Z racji jednak Gertowego położenia było to aktualnie niemożliwe, co pewnie Karl przyjąłby z ulgą. W ten sposób bowiem zachowało się przy życiu jego nędzne życie. Zamiast tego Gerta wsparła się na ramieniu Tila, w ramach kolejnego odcinka cyklu. Powzięła nawet bardziej ambitny zamiar, rozpoczęty w momencie próby pocałowania chłopaka. Kolejne zaskoczenie! Gerta tego wieczoru mogłaby ogłosić się samozwańczą królową tępej miny! Normalnie człowiek nie dość, że nie oddał pocałunku, który ona mu najzwyczajniej w świecie ofiarowała, jak baranka na rzeź, to jeszcze w ogóle nie był zainteresowany opadającym ramiączkiem jej nowej, wyprzedażowej sukienki. A to kutas, pomyślała sobie mimochodem Gerta. Nie chcesz się ze mną pieprzyć? Nie chcesz mnie pocieszyć? Nie chcesz zostać kolejnym kawałkiem papieru toaletowego, którym podetrę swoją dupę i płeć, a potem spuszczę Cię w kiblu mojej niepamięci? Trudno, znajdę sobie inny obiekt. Gerta myślała poważnie. Za samo takie myślenie powinna dostać w twarz. Dla opamiętania. Ostatecznie Gerta postarała się być miła, pogawędziła jeszcze trochę. Ścisnęła wszystkie zwieracze i skierowała całe siły witalne w jeden punkt programu. Uśmiech. A Til, zniesmaczony wewnętrznie jej opowieściami, zdobył się na kradzież autorskiego pomysłu, przez co rozmowa w sposób naturalny skończyła się w pogodnej atmosferze. Gerta poszła dalej. W randce w ciemno nastąpiła kolejna zmiana partnerów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz