32
Do redakcji weszłam dystyngowanym krokiem jakiś kwadrans
przed spotkaniem, kupiłam sobie wodę mineralną, wyszłam na taras znajdujący się
po środku budynku, i
musiałam spotkać Izę. Iza, jak to ona, nie była w stanie się powstrzymać.
Musiała zacząć kolejną z cyklu bezproduktywnych rozmów. A że była jeszcze
młodziutka i głupiutka, jakoś nie miałam jej tego ze złe.
- Witaj, Lusia! No, opowiedz mi troszkę, co tam u Cibie
słychać? Rozwiodłaś się już z tym bydlakiem, co Cię zostawił.
- Cześć, Iza. Wiesz, u mnie wszystko się powoli normuje.
Niestety jeszcze się nie rozwiodłam, ale złożyłam już pozew. Niedługo okaże
się, kiedy będzie po wszystkim.
- Ale wiesz, Luśka, świetnie dzisiaj wyglądasz. Odwaliłaś się
normalnie nieziemsko! Dasz mi numer swojego wizażysty?
- Nie mam wizażysty, pomogła mi koleżanka. Wiesz, w końcu
jeżeli przychodzisz ostatni raz do pracy, to chcesz wyglądać jak najlepiej.
- A więc to jednak prawda. Szef mówił już, że chciałaś
odejść, ale byliśmy przekonani, że dałaś się namówić na
pozostanie w firmie. Szkoda, byłaś naprawdę dobra. Będzie nam Ciebie brakowało.
- Jednak to prawda. Wiesz, muszę całkowicie zmienić
otoczenie. Ta praca przypominałaby mi lata spędzone z mężem, a tak – nie będę
miała okazji do przemyśleń. Chciałabym gdzieś wyjechać, może nawet za granicę.
- Mówisz? Pewnie masz rację, sama wiesz, co dla Ciebie
najlepsze. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze chętnie Ci pomogę.
Inni też zawsze Ci pomogą. Zawsze możesz pokładać w nas nadzieję.
- Dzięki, Izuniu. Miło mi to słyszeć, ale chyba dochodzi
trzecia. Pora wybrać się do konferencyjnej.
No i
poszłyśmy. Spotkanie zaczęło się z poślizgiem, bo jeszcze się Naczelnemu nigdy
nie zdarzyło, żeby był gdzieś na czas.
- Dzieńdibry Państwu. Mam zaszczyt gościć u nas po raz
pierwszy od dłuższego czasu panią Luizę. Pani Luiza chciałaby nam zapewne coś
powiedzieć, a więc oddajmy jej głos.
A to bydlę!
Tak od razu, na pierwszy ogień? Czy on przypadkowo nie przesadza odrobinę? Ale
dobra, nie ma co zwlekać, trzeba mówić.
- Witajcie, Drodzy koledzy i koleżanki. Witam Pana, Panie
redaktorze. Chciałabym powiedzieć, że po długich i żmudnych przemyśleniach
zdecydowałam się na opuszczenie szeregów naszej redakcji. Niestety, z racji
moje sytuacji prywatnej, koniecznie muszę zmienić środowisko, dlatego też
zamierzam wyjechać z Krakowa w jakiś inny rejon kraju, być może nawet za
granicę. Jest mi z tego powodu niezwykle przykro, ponieważ praca z Wami była
dla mnie niezwykle przyjemna. Wiem, że tracę wspaniałych przyjaciół, jednakże
moja decyzja jest nieodwołalna.
Na koniec
jednak, za wyraźną prośbę redaktora naczelnego, w ranach prezentu pożegnalnego
ode mnie do naszego pisma, przygotowałam artykuł opowiadający o rodzinach,
które rozpadły się z powodu homoseksualizmu jednego z rodziców. Jak pewnie
większość z Was wie, mój mąż zdradził mnie ze swoim wieloletnim przyjacielem.
Nie wstydzę się już tego, zwłaszcza po zebraniu materiałów do napisania tego
artykułu. Przygotowałam dla każdego z Was egzemplarz, który przejrzycie, nim
tekst trafi do druku. Mam nadzieję, że spodoba się Wam. Myślę, że będziecie
mnie ciepło wspominać. Chciałam Wam wszystkim serdecznie podziękować za te
wszystkie wspólnie spędzone lata. Teraz jednak przepraszam na moment, gdyż
muszę odebrać ważny telefon z Sądu.
No i sobie
wyszłam na moment, bo właśnie zadzwonił mój adwokat.
- Pani Luizo. Rozprawa pojednawcza odbędzie się w piątek o
godzinie trzynastej, w sali rozpraw numer dwieście trzy, piętro piąte. Pismo
zostało wysłane do Pani męża, proszę jednak zadzwonić do niego, by na pewno
zdążył przyjechać z Zurychu.
- Dobrze, poinformuję go osobiście. Dziękuję za informację.
- Nie ma problemu. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wróciłam na
końcówkę spotkania, po którym odbyła się feta, mająca zapewne na celu
pożegnanie mnie. Ja jednak w ogóle nie myślałam o tym, co dzieje się wokół mnie
tej chwili. Cieszyłam się tylko jednym: Rozwód zaczynamy już w piątek! Jeśli
dobrze pójdzie, to w pod koniec przyszłego tygodnia będę znowu do wzięcia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz