25
Taak... I oto wszystko co dobre musi się szybko skończyć.
Czasami tak się zastanawiam, po co komu jest w ogóle koniec. Czy wszystko nie
mogłoby tak po prostu trwać i trwać? Przecież na tym świecie spotyka nas tyle
wspaniałości, że, z całym szacunkiem dla boskich szacunków, te marne dziesiąt
latek to jakiś śmieszny pikuś, żeby to wszystko jakoś się w życiu poukładało.
Przecież w czasie kilkunastu lat dorastania bynajmniej nie przeżyje się
wszystkich uroków młodości i dzieciństwa. Człowiek musiałby chyba studiować
około trzydziestu lat, żeby nachapać się życia w akademikach, imprez, hulanki
czy innych tego typu przyjemności. Nie, życie jest stanowczo zbyt krótkie. Jak
tak rozsądnie pomyśleć, to zawsze na wszystkie sprawy nam brakuje czasu. A tak,
gdyby trwało ono nieprzerwanie wciąż i bez przerwy, każdy z nas zdążyłby
stanowczo ze wszystkim. Jestem tego absolutnie pewna. No i przede wszystkim –
żaden ludź, który stąpa po ziemi, nie popełniłby w żadnym wypadku jakiegoś
małżeńskiego bubla. Po prostu mówiąc wprost – nikt by się zbyt pochopnie z
nikim nie pobierał. Na przykład ja: wielokrotnie bym Euzebiusza sprawdziła,
przemaglowała itepe, zanim trafiłby na stałe do mojego życia. Z tym, że w takim
wypadku zapewne by do niego za żadne skarby nie trafił, cwel jeden cholerny.
Zresztą, po co ja się właściwie denerwuję? Czyż nie jest tak, że złość
piękności szkodzi? Chyba tak właśnie jest...
Zauważyłam z
wyraźnym zadowoleniem, iż myślenie i mówienie o moim jeszcze niestety obecnym,
a już w niedługiej krótce byłym – na całe szczęście moje i mojego kochanego
dziecka – mężu nie sprawia mi wcale a wcale żadnego konkretnego bólu czy też
szeroko rozumianej przykrości. Chyba się nauczyłam żyć w świadomości swojego
położenia. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu rozpamiętywać. Jeszcze bym
dostała jakiejś niepożądanej depresji, której pewnie i tak nie zdołam umknąć,
bo oczywiście moja kochana psyche nie jest bynajmniej specjalnie trwale
wytrzymała na różnorodne sensacje obyczajowo-seksualne w moim życiu. Póki co
jednak muszę się trzeźwo wziąć za swoje egzystencjonowanie, gdyż w przeciwnym
wypadku zdechnę z głodu wraz z Manią, lub też zamarznę pod mostem nad Wisłą,
kiedy skończą mi się pieniądze na opłacanie rachunków i innych takich dziwnych kwitków, co to
często nękają mnie swoimi białych, poklejonym gumą arabską lub też klejem do
papieru, szponami. Życie toczy się swoim rytmem, a ja muszę toczyć się wraz z
nim...inaczej będzie krucho.
Wyszłam
nareszcie tej całej Ikei®, w której najadłam się nieziemsko. Nie chcę tutaj
absolutnie nie doceniać zasług kulinarnych kobiet mojej rodziny, ale z całym
szacunkiem – na żadnej komunii, wigilii ani rocznicy niczyjego ślubu nie jadłam
takich pyszności. Jeszcze na dodatek specjalnie dla mnie, i jeszcze zapłacił, i
jeszcze wysłuchał, i jeszcze sam się troszkę pozwierzał... Facet jakiś zgoła
odmienny od pozostałych przedstawicieli jego gatunku. Ciekawe, co decyduje o
tym, jaki mężczyzna będzie miał charakter. Czy wpływa na to jakaś drobna mutacja
genetyczna albo inna chromosomowa... Takiej wiedzy chyba sama od siebie nie
powinnam nawet wymagać. Po prostu jest stanowczo zbyt dla mnie skomplikowana.
Ale z kolei ciekawe, czy ktoś wziął się już za takie badania. Może by je komuś
kiedyś tam zlecić? Dobry temat pracy naukowej, nie sądzicie? Jak już zostanę
multimiliarderką, to założę sobie swój własny prywatny instytut badawczy,
najnowocześniejszy w całej Europie, o wiele potężniejszy o tego całego CERN-u,
czy jak też się to nazywa. I będę w nim sobie badać wpływ mutacji na ukstowanie
charakteru człowieka. Dlaczego nie? Przecież wszystko jest dla ludzi. Wiedza
także. Chciałabym być sławna. Teraz jeszcze pojadę po tą Agatę, a potem zacznę
budować swoje bogactwo. Zacznę od zakupu Gazety Wyborczej, Dziennika, Gazety
Krakowskiej i jeszcze paru innych wydawnictw, gdzie ktoś taki jak ja może
liczyć na pomoc w pomnażaniu swojego mająteczku. Poszukam jakiejkolwiek
pracy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz