poniedziałek, 9 września 2013

Diabeł nad moją głową. Odcinek 25



 25
           Taak... I oto wszystko co dobre musi się szybko skończyć. Czasami tak się zastanawiam, po co komu jest w ogóle koniec. Czy wszystko nie mogłoby tak po prostu trwać i trwać? Przecież na tym świecie spotyka nas tyle wspaniałości, że, z całym szacunkiem dla boskich szacunków, te marne dziesiąt latek to jakiś śmieszny pikuś, żeby to wszystko jakoś się w życiu poukładało. Przecież w czasie kilkunastu lat dorastania bynajmniej nie przeżyje się wszystkich uroków młodości i dzieciństwa. Człowiek musiałby chyba studiować około trzydziestu lat, żeby nachapać się życia w akademikach, imprez, hulanki czy innych tego typu przyjemności. Nie, życie jest stanowczo zbyt krótkie. Jak tak rozsądnie pomyśleć, to zawsze na wszystkie sprawy nam brakuje czasu. A tak, gdyby trwało ono nieprzerwanie wciąż i bez przerwy, każdy z nas zdążyłby stanowczo ze wszystkim. Jestem tego absolutnie pewna. No i przede wszystkim – żaden ludź, który stąpa po ziemi, nie popełniłby w żadnym wypadku jakiegoś małżeńskiego bubla. Po prostu mówiąc wprost – nikt by się zbyt pochopnie z nikim nie pobierał. Na przykład ja: wielokrotnie bym Euzebiusza sprawdziła, przemaglowała itepe, zanim trafiłby na stałe do mojego życia. Z tym, że w takim wypadku zapewne by do niego za żadne skarby nie trafił, cwel jeden cholerny. Zresztą, po co ja się właściwie denerwuję? Czyż nie jest tak, że złość piękności szkodzi? Chyba tak właśnie jest...
            Zauważyłam z wyraźnym zadowoleniem, iż myślenie i mówienie o moim jeszcze niestety obecnym, a już w niedługiej krótce byłym – na całe szczęście moje i mojego kochanego dziecka – mężu nie sprawia mi wcale a wcale żadnego konkretnego bólu czy też szeroko rozumianej przykrości. Chyba się nauczyłam żyć w świadomości swojego położenia. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu rozpamiętywać. Jeszcze bym dostała jakiejś niepożądanej depresji, której pewnie i tak nie zdołam umknąć, bo oczywiście moja kochana psyche nie jest bynajmniej specjalnie trwale wytrzymała na różnorodne sensacje obyczajowo-seksualne w moim życiu. Póki co jednak muszę się trzeźwo wziąć za swoje egzystencjonowanie, gdyż w przeciwnym wypadku zdechnę z głodu wraz z Manią, lub też zamarznę pod mostem nad Wisłą, kiedy skończą mi się pieniądze na opłacanie rachunków  i innych takich dziwnych kwitków, co to często nękają mnie swoimi białych, poklejonym gumą arabską lub też klejem do papieru, szponami. Życie toczy się swoim rytmem, a ja muszę toczyć się wraz z nim...inaczej będzie krucho.
            Wyszłam nareszcie tej całej Ikei®, w której najadłam się nieziemsko. Nie chcę tutaj absolutnie nie doceniać zasług kulinarnych kobiet mojej rodziny, ale z całym szacunkiem – na żadnej komunii, wigilii ani rocznicy niczyjego ślubu nie jadłam takich pyszności. Jeszcze na dodatek specjalnie dla mnie, i jeszcze zapłacił, i jeszcze wysłuchał, i jeszcze sam się troszkę pozwierzał... Facet jakiś zgoła odmienny od pozostałych przedstawicieli jego gatunku. Ciekawe, co decyduje o tym, jaki mężczyzna będzie miał charakter. Czy wpływa na to jakaś drobna mutacja genetyczna albo inna chromosomowa... Takiej wiedzy chyba sama od siebie nie powinnam nawet wymagać. Po prostu jest stanowczo zbyt dla mnie skomplikowana. Ale z kolei ciekawe, czy ktoś wziął się już za takie badania. Może by je komuś kiedyś tam zlecić? Dobry temat pracy naukowej, nie sądzicie? Jak już zostanę multimiliarderką, to założę sobie swój własny prywatny instytut badawczy, najnowocześniejszy w całej Europie, o wiele potężniejszy o tego całego CERN-u, czy jak też się to nazywa. I będę w nim sobie badać wpływ mutacji na ukstowanie charakteru człowieka. Dlaczego nie? Przecież wszystko jest dla ludzi. Wiedza także. Chciałabym być sławna. Teraz jeszcze pojadę po tą Agatę, a potem zacznę budować swoje bogactwo. Zacznę od zakupu Gazety Wyborczej, Dziennika, Gazety Krakowskiej i jeszcze paru innych wydawnictw, gdzie ktoś taki jak ja może liczyć na pomoc w pomnażaniu swojego mająteczku. Poszukam jakiejkolwiek pracy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz