niedziela, 8 grudnia 2013

Diabeł nad moją głową. Odcinek 58

58

Już miałam zasnąć, bo poza paroma urywanymi wtrąceniami z mojej strony opowiadanie Maćka nie wymagało absolutnie żadnych poprawek, ale na koniec postanowiłam już konkretnie wtrącić swoje trzy grosze:
- …i to właśnie Maciek załatwił mi tutaj pracę, kiedy wyrzucili mnie z redakcji. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. No, i tak się poznaliśmy, i chyba nawet zaprzyjaźniliśmy od tego czasu. – rzuciłam mu wymowne spojrzenie niosące w sobie przesłanie, że ta przyjaźń to jednak jest coś większego i poważniejszego, niż mogłoby się zgromadzonym wydawać, oraz, że należy już skończyć tę pogadankę, bo inaczej to nam się tutaj leżakowanie w pozycji siedzącej ustalonej zrobi, naprawdę.
-  To takie niesamowite! – klasnęła w dłonie pani Helena, której zawtórowała podekscytowana ciotka. – Nigdy bym sobie nie wyobraziła, że wy się możecie skądś znać! Doprawdy, to takie ciekawe.
- Zaiste, moje drogie panie. Niecodziennie zdarzają się takie przypadki. Ale przyznaj, kochanie – rzekł, ujmując w rękę dłoń swojej żony – że my poznaliśmy się w równie idiotycznych okolicznościach.
- O, tak! Wyobraźcie sobie, moi kochani, że ja z Heniem poznaliśmy się w kolejce po pralki automatyczne…
I tutaj nastąpiła kolejna tego wieczoru „szalenie ciekawa” historia. To już jednak zbyt wiele na moje nerwy i moją głowę. Zaczęłam więc kombinować, jak by się tutaj zmyć, możliwie najszybciej.

            Po jakimś momencie, gdy już uporałam się z umieszczaniem w koszach zmywarki wszystkich brudnych naczyń, a zegar kuchenny cicho wybełkotał dziesiątą, w pokoju zrobiło się niejakie poruszenie. Ciotka podrzuciła jeszcze kilka talerzy i poinformowała mnie, że Maciek dostał jakiś ważny telefon i musi pojechać do domu, przygotować jakieś dokumenty, bo rano wylatuje do Oslo. Cóż, pomyślałam, trzeba z tym coś zrobić, bo faktycznie gotowy wyjechać i nie odezwać się do mnie w tej materii ani słowem. Zapaliłam więc światło w przedpokoju, a ciotka wyprowadziła gościa z pokoju :
- Dziękuję bardzo serdecznie. To był naprawdę miły wieczór. Jeszcze raz serdecznie dziękuję, pani Wando – szarmancko wdzięczył się Maciek, całując dłoń ciotki.- Tobie również dziękuję, Luśka. Dawno nie spędziłem tak przyjemnego i rodzinnego wieczoru. Do zobaczenia na jakiejś kawie na mieście, jak tylko wrócę.
- W porządku, nie ma sprawy. Ja też się dobrze bawiłam. Zwłaszcza, kiedy opowiadaliśmy nasze interesujące przygody – zaśmiałam się wdzięcznie.
- No, a więc do rychłego zobaczenia, Macieju. Pamiętaj, że spotykamy się tutaj przy okazji moich imienin, tak, jak zostało to już ustalone. - dorzuciła rozradowana ciotka.
- Oczywiście, pamiętam doskonale. No, to żegnam raz jeszcze. Do zobaczenia – złapał klamkę i dyskretnie rzucił mi wymowne spojrzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz