niedziela, 14 lipca 2013

Diabeł nad moją głową. Odcinek 8.



8
            No, tak więc (co by od więc nie rozpocząć, bo to przecież, jak to się mówi, karygodny błąd językowy) siedziałam sobie rzewnie rycząc w poły marynareczki i zastanawiałam się, czy aby limit wypadkowy został już na ten tydzień wyczerpany, czy też spotka mnie jeszcze coś bardziej interesującego co spowoduje, że oczy mi wypłyną razem z parzystymi nerwami wzrokowymi. Siedziałam tak i siedziałam przez „x” czasu czując, jak wydzielina jamy nosowej wymywa mi szminkę z kącików ust i, spływając w dół, cholernie nieprzyjemnie łaskocze mnie po szyi. Jakoś tak dziwnie nikt nie zwracał na mnie uwagi, i może dobrze, bo ktoś taki mógłby pomyśleć sobie, że siedzi jakaś uciekinierka z Kobierzyna na przystanku i ryczy, i jeszcze zadzwonił do jakiegoś lekarza czy coś...
            Wtem, ku mojej ostatecznej rozpaczy, rozległ się w mojej torebce dźwięk telefonu komórkowego, który jakimś cudownym cudem się uchował. Normalnie Palec Boży (ale nie żebym była przesadnie wierzący czy jak tam to się mówi)! Kurdę – pomyślałam – że też ktoś musi dzwonić zawsze wtedy, gdy jestem jakoś zajęta, albo płaczę, a ewentualnie jeszcze jadę zatłoczonym autobusem ( a propos: uciekło mi już chyba ze pięć autobusików dodomkowych).
No ale cóż było robić – należało wyjąć telefonik i, udając, że wszystko jest normalnie i w jak najlepszym porządku, odebrać i porozmawiać z niecierpliwym rozmówcą. Wyjęłam, otworzyłam, nacisnęłam i oto, co słyszę:
- Luśka, cześć. Ooo, coś słyszę niepokojącego. Gadaj natychmiast co   się stało.
- No cześć, Agatko – zaczęłam niemrawą rozmowę, którą jednak zamierzałam szybciutko zakończyć z braku natchnienia.
- Chlipiesz okropnie! Co się znowu stało? Ty to masz jakiegoś cholernego pecha...
- Wiesz, szkoda gadać. Opowiem Ci, jak się spotkamy, ale nie teraz, bo nie wyglądam dobrze...
- Ohohoo...!!! Chyba jednak gruba sprawa. Gdzie teraz jesteś?
- Na pętli tr...
- Na Borku?? Świetnie. Biorę zestaw standardowy i za dziesięć minut jestem po Ciebie. Czekaj, jak to było: Casablanca, Titanic i coś  gejach...
- No, w zasadzie tak...
- Może być ten najnowszy, no wiesz, co to o tych dwóch kowbojach...
- No może, bo nie widziałam jeszcze.
- No to dobra. Czekaj na mnie i nie ruszaj się!!! Zaraz tam będę, tylko wstąpię jeszcze po popcorn i whisky...
- Aleee...
- Żadne ale, Luśka. Jak chcesz oglądać dramat o gejach to znaczy, że coś się strasznego stało. Czekaj i zaraz jestem.
- No to paa...
- Pa. – pi-pi-pi
            No tak. Nikt cię tak nie zrozumie, jak najlepsza przyjaciółka. A filmy o gejach mnie uspokajają. Nie wiem, dlaczego, bo to chyba nie jest do końca normalne, ale dobrze, jak się ma taki ulubiony gatunek. Dobra, ale zaraz nadjedzie Agata. Trzeba by się do jakiego takiego porządku doprowadzić. Może bym się chociaż wytarła na twarzy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz