sobota, 18 stycznia 2014

Diabeł nad moją głową. Odcinek 69 (ostatni)

69

Już się ściemniało. W kuchni dochodził karp, kluski też już były prawie ugotowane, a na ciepłym blacie stała już waza z żurem. Mania ustawiała na stole świeczki, a Maciek niepostrzeżenie wsunął pod choinkę kilkanaście pakunków. Na dzisiejszej kolacji mieli być moi rodzice, jego rodzice, ciotka Wanda, Agata z Markiem i babcia Wiola spod Kielc. Ojciec pojechał po nią dziś przed południem.
-  Mamy wszystko? Przygotowaliście opłatek? Świece są? – rzucałam w oboje pytaniami.
-  Oczywiście, kochanie – zakomenderował Maciek
-  Jasne, mamo. Jeszcze tylko trzeba przynieść to, co w kuchni dochodzi i kolacja gotowa. – zawtórowała mu Mańka. – Chyba ktoś przyjechał, bo widziałam samochód przed domem – dodała po chwili.
Faktycznie, Agata i Marek z tym swoim małym szkrabem już przybyli.
-  No, witajcie, witajcie – zawołałam. – Mania, Maciek, usadźcie gości przy stole.
-  Ale nie ma mowy! Ja ci tu szybko idę pomagać, a nie tam żadne siedzieć. A właśnie…- Agata władowała się brutalnie do kuchni, niosąc blachę z ciastem i jakąś wielką misę. – Przyniosłam obiecany sernik i do tego jeszcze pierożki z kapustą i grzybkami. Co ty na to?
-  Świetnie, jesteś niezastąpiona. Postaw pierogi na blacie grzejnym, niech tam czekają, a ciasto dawaj tutaj. Pokroimy i będzie na potem do kawy jak znalazł.
-  Masz miód?
-  O właśnie, jeszcze miodu zapomniałam nabrać do salaterki. Czekaj, weź łyżkę i tę małą miseczkę, a miód jest w szafce nad lodówką – zadecydowałam, zmywając resztki naczyń technicznych.
-  W porządku. O, chyba są i rodzice.
-  No, chyba są…
Bałam się trochę tej rozmowy, ale trudno. Trzeba to dzisiaj ogłosić.
Przywitałam rodziców moich i Maćka, potem ciotkę, z którą także zamieniłam kilka słów przed rozpoczęciem uczty, no i oczywiście babcię, z którą nie widziałam się od ostatniego Bożego Narodzenia. Wszyscy zasiedliśmy do stołu, potem były kolędy, prezenty i cała otoczka, a kiedy już posprzątałam, w zespole z Agatą i ciotką, podaliśmy kawę, herbatę       
i ciasta. W tym czasie Maciej przygotował kieliszki i białe wino. Nadeszła ta chwila.
-  Przepraszam, proszę wszystkich o uwagę. – wstał, stukając delikatnie łyżeczką w kieliszek. – Chciałbym ogłosić bardzo ważną rzecz. Otóż chcę wam powiedzieć, że ja i Lusia jesteśmy razem. Co więcej nie planujemy zmiany tego stanu rzeczy. – tu wszyscy roześmiali się głośno. Nie wiem, na ile z radości, a na ile z zaskoczenia. Maciek jednak nie przestawał mówić, a ja przecież też miałam nie lada rewelację do obwieszczenia:
-  Ale to jeszcze nie wszystko. Mam tutaj coś takiego – Maciek złapał mnie za rękę – co powinno się Lusi spodobać, ale najpierw, by tradycji stało się za dość, muszę zapytać rodziców, czy oddadzą mi swoją córkę?
Moi rodzice wyglądali jak wypukłe płaskorzeźby. Do mnie ledwie dochodziło, co się dzieje. Po chwili milczenia jednak moja mama przełamała się i ze łzami w oczach wyrzekła sakramentalne „tak”. Ojciec nie miał wyboru, musiał podzielić jej opinię. Kiedy więc Maciek zapytał mnie, czy za niego wyjdę, nie miałam najmniejszych wątpliwości, że tego właśnie chcę. Zgodziłam się. Napiłam się herbaty, po czym wstałam i tym razem to ja stuknęłam łyżeczką w kieliszek:
-  To teraz ja. Mam małą rewelację, a właściwie to prezent gwiazdkowy. Ja dostałam na gwiazdkę narzeczonego, wobec czego uważam, że jemu też się coś należy w zamian. Mój mały prezent dla niego, dla mnie i dla nas wszystkich jest… tu. – i położyłam sobie rękę na brzuchu patrząc, jak Maćkowi stają łzy w oczach – Jestem w ciąży. Dowiedziałam się przedwczoraj. Co sądzicie o takim prezencie?
Wszyscy buchnęli śmiechem, na co ja odpowiedziałam tym samym, a Maciek podszedł do mnie, przytulił i powiedział: „ Jesteś wielka, skarbie. Kocham Was.” Mania też nie kryła radości. Podbiegła, wyściskała mnie, wycałowała i cieszyła się, że będzie miała braciszka. Skąd ona wie, że braciszka?
Pobieramy się w marcu, bo tak wypadają święta Wielkiej Nocy. Maćkowi udało się załatwić termin na ślub w niedzielę. Już się nie mogę doczekać. Jednego jestem pewna: cokolwiek będzie się działo, nie pozwolę zniszczyć mojego szczęścia. Słyszy? Czy diabeł mnie słyszy? Niech się diabeł lepiej ma na baczności, jeżeli chce utrzymać swoją ciepłą posadkę nad moją głową. Teraz będzie sylwester. Sylwester we dwoje. We troje. Nie, we czworo. Przecież diabeł nad moją głową też będzie balował z nami, prawda?

KONIEC!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz